Historia mojej pasji - pisanie

Czy jest taka czynność, którą uwielbiacie robić od dzieciństwa, ale różnie to było z jej rozwijaniem? Czasem się chciało, a czasem nie...
Nie warto porzucać swoich zainteresowań, bo w nich kryje się przecież nasza życiowa misja, powołanie; to także prezent, którym możemy podzielić się z innymi i sprawić radość samemu sobie.

A jak to było ze mną i z moim pisaniem? Zaraz wam opowiem.

Taki koteczek się do mnie przypałętał :)

 Gdy miałam chyba sześć lat, zaczęłam pisać pierwszą "książkę". Składała się ona głównie z rysunków, bo na każdej stronie była jedna, góra dwie linijki tekstu. Tak to pamiętam. Historia opowiadała o magicznych, czerwonych butach. W podstawówce, w klasach 1-3, często wracałam do tego pomysłu, ale - oczywiście - nigdy nie udało mi się tej opowieści zakończyć...

W klasie czwartej wróciłam do pisania książki i podchodziłam do tego całkiem poważnie. Tym razem miała to być powieść realistyczna, która bardzo przypominała styl pisania Lucy Maud Montgomery, której dzieła bardzo chętnie wtedy czytałam. Pamiętam wieczory, gdy słuchając radia, skrobałam w zeszycie swoim piórem.




Mój styl pisania był taki, jakie książki w danym momencie pochłaniałam. Gdy była to Małgorzata Musierowicz, przeniosłam akcję z dawnych czasów we współczesne, a gdy Małgorzata Budzyńska, zapragnęłam pisać książkę w formie pamiętnika. 

Chyba w piątej klasie przygoda z pisaniem powieści dobiegła końca. Miałam dość tego, że nigdy nie potrafię ich skończyć. Poddałam się.

Jednak od pasji nie da się uciec. Nie da się tak łatwo zrezygnować. 

W szóstej klasie postanowiłam napisać nietypową książkę - dla samej siebie - z radami na przyszłość. Schowałam ją po skończeniu, aby otworzyć ją dopiero, gdy będę dorosła. Myślę, że gdy odpakuję to, co napisałam, będę miała przed sobą wiele wybuchów śmiechu...

Gdy cała sprawa z książką dla samej siebie została zakończona, poczułam pustkę. Nie miałam już czego pisać. To nie było miłe uczucie. Dlatego wzięłam stary brulion, w którym kiedyś prowadziłam pamiętnik i... postanowiłam zacząć od nowa. Nigdy nie miałam wystarczająco wytrwałości do powieści, pamiętników, ale - musiałam coś pisać.

Szybko mój pamiętnik przekształcił się w dziennik. Był czas, gdy napisałam o dwóch miesiącach ogólnie, ale normalnie - piszę codziennie. Już od ponad trzech lat i wcale nie mam dość. Nauczyłam się cierpliwości, wytrwałości, ale także zrozumiałam, że bez pisania nie mogę żyć.

Moja kolekcja dzienników


W gimnazjum przez rok uczyła mnie niesamowita polonistka, dzięki której zaczęłam pisać opowiadania i wiersze. Nagrodzona dwa razy, uwierzyłam, że jestem w stanie napisać też i książkę. Ciągle nad nią pracuję. Może kiedyś moje marzenie się spełni i doczekam się jej wydania?

Tak więc, moje życie pełne jest pisania. Tylko bloga brakowało... Założyłam go, mimo lęku. Pisanie dzienników utrwaliło we mnie myśl, że to jest sprawa prywatna, osobista. A tymczasem czułam, że Bóg pragnie, żebym swoją pasję przekazała także innym. I dlatego to robię.

Będę się starać przekazywać to, co najlepsze.



A jakie są historie waszych pasji? Jeśli chcecie się podzielić, chętnie poczytam!

Komentarze

Popularne posty