Nasz Król między poddanymi

Opowiadanie, które napisałam w październiku 2017 roku na konkurs "Jezus Chrystus naszym Królem" zostało nagrodzone pierwszym miejscem. Ta historia opowiada o depresji, trudnych przeżyciach szesnastolatki oraz o nieustannej opiece Boga nad nami.

A wy, co o tym myślicie? Czy mieliście może w życiu moment, gdy czuliście się kompletnie zagubieni? Jeśli tak, koniecznie przeczytajcie to opowiadanie!



Anna Kopeć

"Nasz Król między poddanymi"

Miało się ku wschodowi słońca. Był piękny, jesienny poranek. Zdecydowana większość ludzi jeszcze spokojnie spała w swoich domach, otulona ciepłem nie tylko samego budynku, ale także panującej w nim miłości. Ci ludzie byli prawdziwymi szczęściarzami, ale przegapili niecodzienny widok, który roztaczał się za ich oknami.
  Ktoś jednak go oglądał. Drobna szesnastolatka o dużych, błękitnych oczach. Rita. Siedziała na parapecie swojego okna i spoglądała na budzące się do życia słońce, żółte i czerwone odblaski, które dekorowały ziemię oraz złotawozielone liście drzew na tym majestatycznym tle. Dawniej ten widok zaparłby jej dech w piersiach, a ona napajałaby się tym cudnym obrazem stworzonym przez Boga – Najwyższego Twórcę.
  Jednak teraz jej oczy były smutne i nieprzytomnie patrzyły w dal. Po raz kolejny nie mogła spać – to było przyczyną, która spowodowała, że dane jej było widzieć, choć przez mgłę smutku, niebiański wschód słońca. Nawiedzały ją koszmary, dziwny strach, który spędzał jej strach z oczu. Kiedyś była taką pełną życia i radości osobą, a teraz wszystko zmieniło się nie do poznania. Co się stało? Nagłe zmiany poczyniły się w wakacje – wtedy Rita chciała pomóc wszystkim wokół i przez to sama nie miała czasu odpocząć. To ją wykończyło, a także zapędziło w zakątek smutku i poczucia winy. Wydawało się, że już nic nie będzie takie samo. To też przygnębiało Ritę, która była osobą głęboko wierzącą i starała się w tej trudnej sytuacji jak najbardziej zaufać Panu. Wszystko było jednak dla niej zbyt przytłaczające. Modliła się cichutko i powtarzała sobie w myśli słowa: „Jezu, ufam Tobie”, lecz one wzruszały ją do głębi, a po jej policzku powoli spływały łzy. W końcu zasnęła.
  Gdy się obudziła, było już dość późno. Zerwała się tak nagle, że prawie spadła z parapetu. Ubrała się w pośpiechu i zeszła do kuchni, gdzie było słychać gwarne odgłosy jej rodzinki.
- Gdzie są moje notatki? Hmm... Co ja z nimi zrobiłam? - mruczała pod nosem Inez, starsza siostra Rity, studentka psychologii. Krzątała się po kuchni, połączonej z salonem i wszystko przeszukiwała.
- Naleśniki! - ucieszyła się Marysia, słodka ośmiolatka, na widok cudnie pachnącego talerza, który mama położyła na środku stołu.
  Pani Ania była zupełnym odbiciem swojej córki Rity. Miały podobne sylwetki, kasztanowe włosy i jasną cerę. Charakterem również się zgadzały, jeśli chodzi o dobroć serca i chęć pomocy innym. Jednak pani Ania była osobą bardzo spokojną, cichą i raczej skrytą, a Rita zawsze tryskała pełnią życia. Tylko ostatnio coś jej się stało, co nie uszło uwagi jej troskliwej matki, lecz nie wiedziała co.
- Smacznego – uśmiechnęła się mama pogodnie, kątem oka zerkając na swoją starszą córkę, która wraz ze smutnym wzrokiem i przepraszającym uśmiechem zasiadła do stołu.
- Dzień dobry – odezwała się cicho dziewczyna.
- Dzień dobry, córuś! - wychylił się pan Jan, jej tata, zza gazety. Zawsze czytał ją przed pójściem do banku, gdzie pracował. Pani Ania miała za to małą kwiaciarnię na rogu ulicy. Dużo serca wkładała w bukiety, które robiła dla ludzi.
- Potwórrrr!!! - krzyknął podekscytowany Łukaszek, słodki pięciolatek, junior rodziny, przykładając do twarzy maskę z naleśnika.
- Gdzie są te kartki? - zastanawiała się nadal Inez.
- Kartki? - Łukasz powtórzył jak echo. - Ja mam ładną kartkę – chłopca nagle olśniło, zsunął się      z krzesła i podszedł do kredensu z jego przyborami artystycznymi. Wyjął jedno swoje dzieło i dum-nie uniósł papier przed twarz swojej starszej siostry. - Jak ci się podoba?
- Łukasz! - wykrzyknęła zdumiona Inez. - Skąd je masz?!
- Leżały u mnie w pokoju – powoli tłumaczył mały. - Takie ładne, spięte karteczki. Nie mogłem rozszyfrować tych napisów, ponieważ brzmiały tak groźnie – Łukaszek zrobił smutną minę. - Bałem się, że to coś złego, dlatego narysowałem na nich anioła. - Widzisz?
- Widzę doskonale. Tylko, że to moje notatki z wykładów. Musiałam je zostawić u ciebie, gdy czytałam ci bajkę – analizowała Inez. Wcale nie była zła na braciszka. Była pewna swego, ale łagodna jak baranek. Właśnie dlatego wybrała się na psychologię.
- To co znaczy to straszne słowo? Depraaaasja? - dopytywał mały geniusz, który nauczył się czytać dokładnie pół roku temu.
- Depresja... To taki stan, w którym człowiek czuje się zagubiony – odparła Inez wymijająco. - Wtedy szczególnie potrzebuje opieki Króla oraz anioła, którego narysowałeś – uśmiechnęła się studentka i pogłaskała braciszka po głowie.
Cała rodzina przysłuchiwała się tej rozmowie. Przeszkodził temu trzask talerza, który z hukiem rozbił się o ziemię. Był to talerz Rity. Dziewczyna zawsze śmiała się ze swojego niezdarstwa, przypalania potraw, głowy w chmurach, która powodowała, że zapominała o wyłączeniu palników, a te-raz wybiegła z kuchni z płaczem.
  Rita bardzo kochała swoją rodzinę. Była najlepszą, jaką mogłaby sobie wymarzyć. Rodzina pełna miłości, szczęścia, zrozumienia, wiary i ufności. Uwielbiali spędzać razem czas. Dlaczego więc to zrobiła? Uciekła z kuchni, a na troskliwe pytania odpowiadała wymijająco. Stwierdziła tylko, że miała ciężką noc. Była to prawda, ale tylko niewielka część całej historii. Dlaczego nie była w stanie po prostu powiedzieć, co czuje? Może dlatego, że sama dokładnie nie rozumiała, co się z nią działo. Szła do szkoły, a serce miała ciężkie jak kamień.
  To nie był najlepszy dzień. Niby nic się nie zmieniło od  początku nowego roku szkolnego, ale dla Rity świat wyglądał teraz zupełnie inaczej. Czuła się samotna wśród tłumu ludzi. Nie pragnęła, aby coś się zmieniło, nie chciała się ujawniać ze swoim problemem. Musiała założyć na siebie maskę – dawnej, radosnej Rity, choć w środku duszy pozostawała przygnębiona. Nie mogło być dla niej większej męki. Całe dnie tylko czekała, aż wróci do domu i będzie mogła się wypłakać. Ktoś nawet czasem zauważył, spytał się, dlaczego jest taka smutna. Oczy zawsze mówią prawdę, bo są kluczem do serca. Ona i tak umiała to jednak przemilczeć. Jej codzienne obowiązki przestały być dla niej przygodą i nie sprawiały jej już radości. Była tylko zmęczona, okropnie zmęczona oraz wystraszona. Przejmowała się wszystkim i bardzo stresowała. Czasem Ricie wydawało się, że po prostu serce wyskoczy jej z piersi. Oczywiście, modlitwa do Ducha Świętego nie była dziewczynie obca, ale tak trudno było się teraz nie denerwować! Mimo to się starała. Ten dzień był jednak tym, który spowodował, że puściła długo naciągana struna...
  Nie trzeba się dziwić, że po trudnej nocy oraz poranku, który nasunął smutne przypuszczenia, Rita już nie wytrzymała. Nie czuła się też najlepiej, była osłabiona i rozbolała ją głowa. Tymczasem na jednej lekcji została wywołana do odpowiedzi. Doskonale wiedziała, co powinna mówić, ale nie była w stanie otworzyć ust. Może ze stresu... Nagle jej serce zalała zupełnie niespodziewana fala smutku i zaniosła się szlochem. Wszyscy wpadli w osłupienie.
  Rita szła w stronę domu resztkami sił. Lekcja, na której – według dziewczyny – się skompromi-towała, była na szczęście ostatnia. Kolejny raz zadawała sobie pytanie: „Jak mogłam?!”. Ujawniła się. Zawsze wyrażała swoje uczucia całą sobą, więc dlaczego teraz robi wszystko, aby się zamasko-wać? Może myślała, że z czasem sama zdoła sobie pomóc, wspomnienie całej tej sprawy uleci z jej głowy, a nikt się nawet nie zorientuje.
  Idąc, dotknęła nieśmiało różańca na swoim nadgarstku. Był to wyjątkowy różaniec z pięknych, niebieskich i błękitnych koralików – nie tylko piękna ozdoba, ale przede wszystkim ochrona Rity. Od początku września nie rozstawała się z nim ani na chwile. Była to pamiątka z Gietrzwałdu – miejsca, gdzie w pewne wakacje zostawiła ona swoje serce. Tam głębiej poznała Boga i zbliżyła się do Maryi, która objawiła się tutaj dwóm dziewczynkom. Spędziła tam z rodziną najlepszy czas             w swoim życiu, choć tak krótki, to wyjątkowy. Była pewna, że nigdy tego nie zapomni, chociaż teraz znajdowała się na drugim końcu Polski, a z dawnych wakacji zostały jej tylko wspomnienia    i ten tylko różaniec. Czy będzie jeszcze potrafiła cieszyć się z życia tak, jak wtedy, gdy była w tak pięknym miejscu? Myślała o tym, gładząc koraliki różańca i wciąż idąc przed siebie.
  Nagle się zatrzymała. Można powiedzieć, że stała na rozstaju dróg, o którym istnieniu niewiele osób wiedziało. Ona odkryła to miejsce już kilka lat temu i zdążyła urządzić tam sobie swoje gniazdko. Z drogi głównej skręcało się w boczną uliczkę, która kończyła się na wąwozie. Idąc przez wąwóz, można było zejść troszkę po skarpie w dół, przeskoczyć wąską rzeczkę, która i tak składała się z prawie samych kamieni, przedrzeć się przez drzewa, a wtedy człowiek mógł znaleźć się w bajecznej krainie. Właśnie tego miejsca teraz potrzebowała Rita. Szybko się zdecydowała. Napisała mamie wiadomość, że wróci później, bo potrzebuje świeżego powietrza. Prawie natychmiast otrzymała zgodę. Spokojnie doszła do swojego zakątka, gdzie między brzozami mogła obserwować sasankami przystrojoną łąkę, w kształcie zbliżonym do kwadratu, a drzewami otoczoną jak płotem.
  Widok był cudowny. Te jesienne kolory potrafią uczynić świat jeszcze większym arcydziełem niż jest naprawdę. Szczególnie, gdy promienie słoneczne przebijają się przez złotawe liście, które lekko unoszą się na wietrze. Nagle dmuchnęło tak mocno, że aż Rita włożyła ręce do kieszeni. Niespodziewanie coś tam znalazła. Była to mała karteczka papieru, poskładana na cztery części. Wszystko stało się jasne. Dziś w roztargnieniu Rita wzięła cieplejszą kurtkę, którą ostatni raz nosiła, gdy kończyła się zima. Była wtedy dokładnie w tym samym miejscu i zostawiła w kieszeni tak cenną dla niej kartkę...
  Rita przeczytała na głos, cichutko swoje własne dzieło:

„Król twój”

Co robisz, gdy nie wiesz, dokąd zmierzać?
Komu ciche sekrety powierzać?
Gdy bez przerwy oskarżasz czyny swe,
Gdy nie wiem, co czynić ma serce twe.

Potrzebujesz skrytki bezpieczeństwa,
Schronu na wszystkie niebezpieczeństwa.
A On ramiona swe rozpościera
I wszystkie twe problemy zabiera.

Dla Niego jesteś tą najważniejszą.
We wrażliwości swej najpiękniejszą.
Król twój w Niebie, ty Jego księżniczką,
Wśród gwiazd na niebie cudną różyczką.


  Kiedy kilka miesięcy temu napisała ten wiersz, nie wiedziała, że po czasie tak trafnie będzie on określał jej uczucia. Wszystko jest po coś. Może ten wiersz pisała pod szczególnym natchnieniem, które wiedziało, jakie znaczenie w jej życiu będzie miał ten utwór, gdy nadejdzie jesień.
  Rita nie dała już sobie rady. Zaniosła się wstrząsającym szlochem, kolejnym tego dnia, ale najbardziej zrozpaczonym i znaczącym. Płakała naprawdę długo. Przypomniała sobie wszystkie lata, kiedy była taka szczęśliwa... Co się z nią stało? To wszystko zupełnie ją wykończyło i nawet nie wiedząc kiedy, zasnęła...
  Sen miała piękny. Pierwszy spokojny sen od tak dawna. Latała. Była w chmurach.Widziała z góry ziemię i wszystkie problemy pozostawione tam na dole. Wcale nie bała się wysokości. Wtem nagle usłyszała jakiś niewyraźny, delikatny głos, lecz nie potrafiła stwierdzić, skąd on dobiega.
- Wracaj, wracaj dziecinko! Wszyscy martwią się o ciebie!
- Kto? Kto się martwi? - spytała Rita, jakby nie rozumiejąc.
- Jako pierwszy ze wszystkich Król Nieba, który próbuje odnaleźć twoją duszę, ale także wszyscy twoi ziemscy bliscy – odpowiedział łagodny głos. - Wracaj do nich!
  Rita znienacka się obudziła. Powoli otworzyła oczy. Och, nie! Na zewnątrz było już prawie ciem-no, zachodziło słońce. O to chodziło – nic dziwnego, że się o nią martwią, skoro cały dzień nie ma jej w domu! Jak to się stało, że tak długo spała? Jak to się stało, że w ogóle zasnęła?
  Zerwała się, otrzepała z trawy oraz liści, a potem pędem przebiegła przez łąkę, przeskoczyła rzeczkę i szybkim krokiem przemierzając wąwóz, wpadła wprost na swoją mamę!
- Dziecko moje! - przytuliła ją uradowana. - Nareszcie cię znaleźliśmy!
W tle można było dostrzec całą rodzinę Rity. Zaraz ściskali ją wszyscy po kolei. Wtedy uświadomi-ła sobie, jak bardzo oni są niezwykli. Postanowiła o wszystkim im opowiedzieć.
  Na początku dowiedziała się Inez. Studiowała psychologię, umiała rozmawiać z ludźmi. Był już późny wieczór, ale siostry miały ważną sprawę do omówienia.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? Ukrywany problem bardziej boli – łagodnie tłumaczyła Inez.
- Ja, ja myślałam, że sama sobie poradzę. Chociaż chwilami wydawało mi się, że nie mam już po co żyć – Rita odważyła się na wyznanie. - Beznadziejna sprawa – westchnęła.
- Moja droga, a ty wiesz jaką masz patronkę? - uśmiechnęła się Inez. - Święta Rita zajmuje się sprawami beznadziejnymi!
- Och, zawsze wiedziałam, ale teraz jakoś wyleciało mi to z głowy. - Byłam taka samotna!
- Nigdy nie jesteś samotna, nawet, jeśli tak się czujesz. Posłuchaj, siostrzyczko – Inez wzięła Ritę za rękę. - Pan Bóg bardzo nas kocha. Nie „nas”, ale każdego z osobna. Pan Bóg kocha ciebie! Dla tego zjawił się na ziemi jako Jezus Chrystus, aby zapewnić ci zbawienie. Pan Bóg kocha swoje dzieci i troszczy się o nie, obdarza je bardzo hojnymi darami w postaci Ducha Świętego. Jezus jest za to naszym Królem i to nie byle jakim.
- Dlaczego? - słabo uśmiechnęła się Rita.
- A jak myślisz? Co według ciebie robi król?
Rita na chwilę się zamyśliła, po czym odpowiedziała:
- Siedzi na tronie i rządzi.
- Jezus Chrystus jest wyjątkowym Królem. On nie siedzi na tronie, ale ciągle przebywa między poddanymi. Ciągle jest wśród nas. Wiesz, przy kim najbardziej? Nasz Król jest przy tych, którzy Go potrzebują, a wcale nie wyglądają na tych z zamkowego otoczenia. On sam nie urodził się w pałacu, choć Królem był od samego początku. Koronę nosił nawet z cierni, gdy założyli Mu ją na głowę Jego oprawcy. Tylko prawdziwy Król potrafi znieść coś takiego bez słowa i z pokorą. Wspiera biednych, smutnych, chorych i cierpiących. W tym także i ciebie! Król chce być twoim przyjacielem i towarzyszem drogi!
- Och... - Rita zaniemówiła. - Tak trudno uwierzyć w nieograniczoną miłość Boga, gdy ma się wrażenie, że wszystko robi się źle.
- Nasz Król nie kocha nas za to, że coś robimy lub czegoś nie robimy. On kocha cię, bo jesteś Jego księżniczką. Księżniczki wierzą w to, że Król pomaga im być dobrymi – tłumaczyła Inez.
- Dlaczego ja? Dlaczego właśnie mnie to spotkało? Czy ten smutek to kara za to, że nie zawsze byłam taka, jak należało? - zastanawiała się Rita.
- Chcesz wiedzieć, jaki cel ma w tym Król? - spytała Inez zadziornie.
- Tak – szczerze odpowiedziała szesnastolatka.
- Król czasem musi nas sprawdzić. To, na ile jesteśmy mu wierni. Może Jezus chciał zobaczyć, na ile zaufasz mu w chwili zwątpienia? Możliwe, że pozwolił ci się zagubić, żeby czegoś cię nauczyć i uratować. Na pewno nie jest to cierpienie bez sensu.
  Rita aż otworzyła usta ze zdziwienia i nagłego olśnienia.
- Nigdy tak o tym nie myślałam. Uważałam, że Jezus mnie opuścił.
- Dla Króla poddani są najważniejsi. Nigdy ich nie opuści, ale miałaś prawo tak myśleć. Czułaś się pewnie jak Hiob, który nagle stracił wszystko?
- Tak! Skąd wiedziałaś? - rozpromieniła się Rita i rzuciła się siostrze na szyję. - Będziesz najlepszym psychologiem! Kocham cię! I od dzisiaj będę o tym myśleć, jak o misji, próbie, którą muszę wypełnić dla mojego Króla! Z czegoś, co wydawało się złe, zawsze można wyciągnąć coś dobrego.
  Kolejne dni i tygodnie były dla Rity walką. Raz było gorzej, a raz lepiej. Starała się jednak wyciągnąć ze swoich przeżyć to, co najlepsze. Król w końcu ją uzdrowił, a ona nauczyła się zauważać dobro w tym, co pozornie wydawało się złe. Każdy z nas może to zrobić. 
  Dobro, które powstało z moich smutnych przeżyć, to to opowiadanie.

Komentarze

Popularne posty