Co ostatnio zmalowałam?

Zdecydowałam się na ten tytuł, mimo, że bardzo zwracam uwagę na to, że rysowanie to nie malowanie. Z racji tego, że dawno nie było takiego postu,  dzisiaj chciałabym Wam pokazać moje ostatnie prace z kursu rysunku architektonicznego. 



Powyższa praca była moją pierwszą pracą trymestralną. Jedną z niewielu skończonych, mówiąc szczerze. Jednak miło było ją rysować, miło było rysować coś, co sobie sama wybrałam. 

Chodzę już na kurs pół roku i chociaż nadal bywają chwile, w których mam wrażenie, że to wszystko idzie nie tak, jak ma być, to nauczyłam się czerpać z rysowania większą przyjemność. Największa przyjemność jest wtedy, kiedy nie porównuję się z innymi. Kiedy nie myślę o krzywych liniach, ale o swoich postępach.




Muszę Wam opowiedzieć także o jednej ciekawej rzeczy.

Rysowałam najwolniej z całej grupy. Przynajmniej takie miałam wrażenie. Podczas 4 godzin zajęć nie potrafiłam nigdy skończyć całego podrysu.  Pewnego dnia prowadząca zabrała mi gumkę do mazania. Poskutkowało. Nie tylko szkic był gotowy, ale zaczęłam cieniować. Na jednych zajęciach. To nauczyło mnie, że nie muszę poprawiać każdej kreski po tysiąc razy, tak, aby była idealnie prosta. Muszę starać się narysować najlepiej jak potrafię za pierwszym razem, bo nie będę miała już drugiej próby. To tak, jak w życiu. Życie mamy tylko jedno, tylko jedną próbę, aby zrobić je jak najpiękniejszym arcydziełem.

Od tamtego czasu mniej używam gumki. I więcej robię na zajęciach.



Pracę, którą zobaczycie poniżej, zrobiłam na wczorajszych zajęciach online. Kiedy popatrzyłam na swoją czterogodzinną pracę, poczułam się z siebie dumna (co niestety rzadko mi się zdarza, gdy rysuję). Myślę, że rysowałabym częściej, gdybym częściej czuła się z siebie zadowolona. Jak to zrobić? Doceniać najmniejsze efekty i postępy. Najmniejsze. 

Ja podejmuję to wyzwanie. Dam Wam znać w następnym rysunkowym poście, jak mi idzie. 

A ty? W jakiej dziedzinie mógłbyś bardziej się docenić? Podejmujesz wyzwanie? (Razem raźniej!)



Komentarze

Popularne posty